środa, 27 września 2017

8 WRZEŚNIA


8 Września, Nowy Orlean


 Włożyłem papierosa między wargi, które zacisnąłem na filtrze. Pociągnąłem mocno, aż poczułem w płucach przyjemne łaskotanie. Delektowałem się chwilę tym uczuciem, po czym wypuściłem dym nosem. Powtórzyłem czynność kilka razy, aż w moich palcach został wyłącznie sam filtr.
 Powoli wstałem, otrzepując spodnie z trawy, a kurtkę z kory drzewa. Niechętnie ruszyłem w stronę budynku, w którym czeka mnie kolejna nudna, ale podobno 'życiowa lekcja'.
 Phi... gdyby ta buda uczyła czegoś pożytecznego. Na chemii nie mówi się o tworzeniu substancji przydatnych w dniu codziennym, a dzięki fizyce moja równowaga nie jest wcale lepsza. Nikt tu mnie nie nauczy, jak radzić sobie w ciężkich sytuacjach, jak zadbać o siebie i drugiego osobnika, jak leczyć złamane serce, a przede wszystkim, jak się nie zakochiwać, co czynią naiwne nastolatki.
 Wchodząc do szkoły, postanowiłem zmierzyć do biblioteki, w której zapewne ukrywa się Lysander. Nie tylko ja mam problem z opuszczaniem lekcji.
 Tak jak mówiłem, tak też było. Mój przyjaciel siedział przy stoliku ukrytym między regałami, na których poustawiane były niezliczone ilości książek. Podchodząc bliżej zauważyłem, że nie siedział sam. Prócz białowłosego zobaczyłem Rozalię i Alexy'ego. Obróciłem się na pięcie, ale nim zdążyłem zniknąć, dziewczyna rzewnie wykrzyknęła moje imię.
-Kastieeeel! Tuuuutaaaj!- zacisnąłem dłonie w pięści i po kilku sekundach namysłu podszedłem do znajomych z klasy.
-Głupia! Jesteśmy w oazy ciszy- niebieskowłosy skarcił ją szeptem.
-Czepiasz się- zbyła tę uwagę ręką, po czym zwróciła się do mnie- Bardzo dobrze się składa, że tu jesteś. Chciałam zapytać w co się ubierasz na wieczorny koncert- na mojej twarzy pojawił się pół uśmiech. Phi. Ta dziewczyna myśli tylko o jednym. I nie są to męskie narządy, często mylone z mózgiem.- Nie śmiej się. To bardzo ważna sprawa. Zanim zaczniecie grać, musicie swoim wyglądem przykuć uwagę tłumu.
-A mogę się założyć, że dzięki mojej siostrze na waszym występie będzie masa licealistek- dodał Alexy. Tylko tego mi trzeba. Tłumu rozwydrzonych nastolatek, które i tak widuję na co dzień w szkole.
-A z naszej klasy ktoś będzie?- zapytałem, choć nieszczególnie mnie to ciekawiło.
-Będzie Alexy z Arminem...hm... ja z Leo, oczywiście...- zaczęła wyliczać, ale byłem pewien, że na tym lista się urwie.- Na pewno przyjdzie Priya, w końcu to moja przyjaciółka. Może Kim? I chyba tyle
-A Twoja siostra?- wtrącił Lysander. Na to pytanie zareagowałęm zbyt instynktownie. Od razu bez odrobiny jakiejkolwiek subtelności zacząłem isę upierdliwie wpatrywać w Rozę. Czekałem, co powie.
-Grace? Mmm...nie sądzę.
-Nie lubi dobrej muzyki?- wtrąciłem, niby od niechcenia. Zacząłem stwarzać pozory, że mnie to w ogóle nie interesuje....po czasie.
-Wręcz przeciwnie, lubi i słuchać i grać.
-Więc może jednak wpadnie?
-Niee...na pewno nie będzie chciała wyjść
-A co Ciebie to tak interesuje, Kastiel?- Alexy spojrzał się na mnie dwuznacznie, akcentując przy tym mocno moje imię. Każda inna osoba zapewne by się zaczerwieniła lub zaczęła szukać wymówki. Ja jedynie prychnąłem. Co innego mógłbym zrobić? 


 Lysander sprawdzał mikrofon, Enzo bawił się z montowaniem perkusji, a Iris stroiła bas. Jedynie ja nie przejmowałem się szczegółami technicznymi. To dopiero piąty koncert w tym składzie, więc jeszcze przyjdzie czas na masę perfekcji. Nie znaczy to jednak, że nie zależy mi na dobrym odbiorze ze strony widowni. Ja po prostu wiem, że jesteśmy nieźli i bez trzygodzinnego pałętania się po scenie też damy sobie radę.
 Spojrzałem na zegarek, po czy wyjrzałem przed scenę. Za półgodziny zaczynamy grać, a ludzi w pubie i tak jest już sporo. To dobrze. Nie będziemy grać do kotleta, tylko żywych ludzi. Miejmy nadzieję, że z dobrymi bębenkami w uszach i nie najgorszym gustem. 'Gingembre' jest motocyklowym pubem, a mimo tu, przychodzi tu dużo ludzi od czapy, często nastawionych na pop.
 Nie mając co robić przez najbliższe trzydzieści minut postanowiłem się napić. Usiadłem pry barze. Nie musiałem nic mówić, żeby otrzymać od kelnerki kufel zimnego piwa. Uśmiechnąłem się do obsługującej mnie dziewczyny, po czym jednym haustem opróżniłem połowę szkła. Tego było mi trzeba.
-Cześć?- przed moimi oczami wyrosła filigranowa mulatka. Jej powitanie zabrzmiało bardziej jak pytanie. Za grosz pewności siebie.
-Carrie, tak?- alkohol postanowił ujawnić moją lepszą stronę. Po za tym głupio być wrednym dla młodszej siotry kolegów. Nawet takich, z którymi rzadko rozmawiam.
-Cassandra...ale byłeś blisko.
-Yhy- dziewczyna spojrzała mi prosto w oczy. Trwało to ledwie sekundę, gdyż na jej poliki wystąpiły czerwone plamy. Speszona spuściła wzrok.
-Mogę się dosiąść?- wskazała palcem na puste miejsce obok. Odsunąłem stołek, żeby mogła się na niego wspiąć. Zrobiła to z ogromną gracją i lekkością.
-Podekscytowany koncertem?- zapytała w dalszym ciągu zawstydzona, najwyraxniej moim towarzystwem. Nie lubię, a wręcz nie cierpię, kiedy dziewczyny mają problem, żeby do mnie podejśc i porozmawiać. Nie lubię słodkich idiotek.
-Nieszczególnie- dopiłem zawartość kufla, w międzyczasie prosząc kelnerkę o kolejne piwo.
-A masz jakieś plany na...potem?
-To znaczy?
-Moglibyśmy....spędzić razem trochę czasu?- blondynka zaśmiała się pod nosem. Na wargi cisnęła mi się cięta riposta, ale postanowiłem nie być chamem. Ten jeden raz.
-Cassie...-zacząłem, nie wiedząc, co do końca chcę powiedzieć- Zakładam, że będe zmęczony, więc nie będę dla Ciebie najlepszym towarzystewm.
-Yhm- dziewczyna najwyraźniej trochę się zmartwiła- TO może kiedy indziej?
-Oczywiście, kotku- puściłem do niej oko ciekaw, czy wywoła to kolejną falę czerwieni na jej twarzy. Bingo! Nie myliłem się.
-Kas, zaraz zaczynamy!- szturchnęła mnie w ramię Iris. Najwyższa pora dać czadu.   


 Nasz występ wypadł całkiem dobrze. Enzo, który jest z nami zaledwie od trzech miesięcy świetnie się odnalazł w naszym brzmieniu. Lysander brzmiał dobrze. Jedynie Iris mogłaby jeszcze trochę poćwiczyć nowe utwory na basie. Ostatnio często spóźnia się na próby i wydaje się być bardzo rozkojarzona. Jednakże nie moja w tym rola, żeby sprawdzać, czy wszystko u niej okej. Lys radzi sobie z troską dużo lepiej.
 Kończąc rozmyślania, zauważyłem, że skierowałem się przez park. Jest to szybsza droga do mojego domu, ale nocą nie jest to najprzyjemniejsze miejsce w Nowym Orleanie. Nie raz miałem okazję spotkać tu osoby bezdomne lub pijane, a także niebezpieczne. Dwa razy zdarzyło mi się brać udział w bójce, gdy dwóch opryszków próbowało zaatakować samotnie idącego nastolatka.
-Apfkdk...- słysząc jakiś bełkot, automatycznie się zatrzymałem. Starałem się wytężyć słuch, żeby przed czasem wykryć ewentualne niebezpieczeństwo.
-Als....- dźwięk był wysoki i piskliwy. Albo wydawała go kobieta, albo nastolatek na etapie mutacji. Kolejna fala niezrozumiałych słów zalała moje prawe ucho. Obróciłem się w bok. Zauważyłem, że na ławce leży ciemny, długi kształt. Osoba. Z prawej kieszeni spodni wyciągnąłem telefon, żeby włączyć latarkę. Oświetliłem drogę przed sobą. W okrąg światła wchodziły długie pukle włosów. Podniosłem telefon wyżej, a mój wzrok podążył za nim.
 Na ławce leżała ''nowa''. Siostra Rozalii. Co ona o tej godzinie robiła w parku? I to śpiąc na ławce? Rodzice jej nie ostrzegli przed tym miejscem?
 Podszedłem do dziewczyny, po czym klepnąłem ją w ramie.
-Ej...mała...co Ty tutaj robisz?- Dziewczyna nie zareagowała, więc nią lekko potrząsłem. Jedyny efekt jaki uzyskałem to to, że dziewczyna wychyliła głowę za ławkę i zaczęła wymiotować. Do moich nozdrzy doszedł odór alkoholu.
 Pijana. To ma sens. Nic dziwnego, że jest jak kłoda.
-W-włosy...-wymruczała w przerwach od wyrzucania toksyn z ciała. Zebrałem kosmyki brązowych włosów z tyłu i trzymałem, dopóki fala wymiotów nie ustała. Trwało to kilka dobrych minut, ale po wszystkim dziewczyna trochę oprzytomniała, dzięki czemu była w stanie usiąść.
-Co Ty tu robisz?- spróbowałem zadać pytanie raz jeszcze.
-Ja....ja... położyłam się na chwilę. Wypiłam pół butelki whiskey i...a Ty?
-Co?- w pierwszej chwili nie zrozumiałem, o co jej chodzi- Wracam do domu. Ktoś wie, że wyszłaś?
-Powiedziałam rodzicom, że idę do Rozy...na koncert. Nalegali...bardzo. Nie...chciałam. Ludzie...wolę być sama.
-Przyszłaś więc tutaj...no, a teraz maleńka, musisz wrócić do domu- pogłaskałem dziewczynę po głowie. To nie pierwsza taka sytuacja, w której muszę zająć się osobą pijaną.
-Nie...piłam...ja...
-Ciiii- położyłem jej palec na ustach. Nie mówiąc nic więcej, wybrałem na telefonie numer Lysandra. Jeśli mam szczęście, jego brat z dziewczyną cały czas są w pubie.
Kolorowooki odebrał po pierwszym sygnale. Nie czekając na standardowe ''halo'' szybko poprosiłem, żeby dał mi do telefonu Rozalię. Nakreśliłem jej sytuację i oznajmiłem, że powinna przyjść po siostrę. Dziewczyna szybko się rozłączyła, a piętnaście minut później razem z Leo zabrali pijaną sztukę do taksówki. Wieczór wrażeń. Nikt nie może powiedzieć, że nie. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz